Ten opis mego przeżycia, który państwu przedstawię, będzie pomocny do zrozumienia tego zagadnienia ~uczuć i myśli~ (kolejność jest istotna : 1.uczucia; 2.myśli).
1. Mając 45 lat doznałem czegoś, co do dziś zmienia moje życie. Był dzień i był ranek. Byłem chory. Stojąc w łazience przed lustrem i widząc odbicie swego oblicza poczułem egzystencjalnie tak mocno, tak bardzo mocno, ze PRZEMIJAM. Czułem to PRZEMIJANIE WŁASNEJ OSOBY w sobie z całym smutnym realizmem, który dotyka człowieka w sposób szczególny w ciężkiej chorobie, lecz nie tylko w chorobie. To taki - sui generis (swojego rodzaju) - „czarny egzystencjalizm”. Wtedy powiedziałem głośno : "Boże, ja przemijam ! Ja tak nie myślę, lecz ja tak czuję ... , przemijam !".
Pomimo mojej wiary i całego intelektualnego zaplecza to był w tym momencie straszny egzystencjalny szok mego istnienia. Było to gorzkie UCZUCIE. Wtedy także boleśnie odczułem smutną prawdę o sobie, ze przez wszystkie lata wstydziłem się uczuć, uważając je za coś niegodnego w relacji do intelektu. Z czasów studiów miałem także uraz do studentów rozchwianych emocjonalnie, stąd wydawało mi się, ze okazywanie uczuć jest złe. Niestety, bardzo się myliłem, bo skoro uczucia są wpisane w naszą osobowość, to są ważne i nie należy ich przykrywać wytrenowanym jak małpka intelektem. Nie należy, bo dużo tracimy w relacji do siebie i innych, a przez to w jakimś szerszym sensie jesteśmy nieautentyczni, „schowani za drzewem”. [c.d.n.]
|