~W ciszy twoje serce znajdzie odpowiedzi, których rozum znaleźć nie potrafi~
[ Phil Bosmans ]
▪▫▪
To, ze pytasz, świadczy o tym, ze jesteś człowiekiem. To, ze każdego dnia otwierasz oczy, i pytasz siebie lub nie pytasz, lecz coś czujesz…, doznajesz…, wiedz, iż nie jesteś sam. Czyż to nie jest kawałek ścieżki, która prowadzi Ciebie do źródła Obecności i Sensu. I pomimo tego, ze każdy następny dzień życia staje się samotniejszy i osamotniony, a w przebiegu czasu coraz bardziej intensywniej, to właśnie takie doświadczenie zbliża ciebie do refleksji o Tobie, ze jesteś - ze swoim niepowtarzalnym indywiduum - cząstką Nieskończoności, kroplą Morza Miłości, obiektem w galaktykach osób.
Po co żyjesz?
Otwierając oczy, otwierając myśl, otwierając uczucie, wreszcie otwierając wszystko to, co wyraża Twoje człowieczeństwo, za każdym razem potwierdzasz to, ze jesteś. A „jesteś” jest punktem wyjścia twojego sensu życia. To, ze „czujesz siebie”, jest czymś znacznie większym niż to, ze myślisz o tym. Po co żyjesz? Pytanie to nie pochodzi tylko z melancholii i lęku Twojego istnienia, gdyż Ciebie nie da się, i Ciebie nie można sprowadzać do szeregu kategorii fizjologicznych, biologicznych, czy psychologicznych, wedle których jesteś „niczym innym, jak tylko…”. Takie podejścia redukują w Tobie wymiar niezwykły, bo ludzki, jakim jest Twoja duchowość. Jesteś osobą duchową, która doświadcza wartości i uczuć wyłącznie ludzkich. Wolność, indywidualność, odpowiedzialność, miłość, cierpienie, lęk, poczucie nieuchronności śmierci, poczucie sensu – to elementarne atrybuty Twojej ontologii, a one zaś świadczą o twojej pełni człowieczeństwa. Jesteś jednością, ale powiedzieć, ze jednością psychofizyczną, to mało. To, co cielesne i to, co psychiczne zostaje uzupełnione o wymiar duchowy, który w przeciwieństwie do dwu poprzednich nie jest determinowany biologicznie ani biograficznie. To, co w Tobie duchowe, stanowi o Twojej istocie, tylko urzeczywistniając swoją duchową naturę, prowadzisz autentyczną egzystencję (koncepcja człowieka w ujęciu ‘logoterapii’ Viktora Frankla). Dzięki tej właściwości jesteś w stanie wznieść się ponad swoje uwarunkowania – chorobę, cierpienie, i przeciwstawić się swojemu organizmowi psychicznemu.
Był ? jest ? będzie ? taki moment
To moment bolesny, inny od wszystkich, ale potrzebny, żeby pełniej żyć. Czasami ten moment zmienia lub zmieni zupełnie Twoje życie. Tym momentem jest doświadczenie, przeżycie, egzystencjalne sprzężenie w Twojej jedności osobowej, ze przemijasz. Czujesz to bardzo, ze kiedyś „zacząłeś się”, i kiedyś „się skończysz”. To mocna chwila. To konieczna chwila, bo wtedy odczujesz w sobie istotność Twojego istnienia. Być może, ze w tym wydarzeniu będziesz zagubiony, bezradny i bezsilny wobec tego, co doznajesz, lecz właśnie w „tym, co ciężko ci określić”, zaczniesz widzieć swój los i swoje wydarzenie znacznie pełniej i szerzej. Jeśli tego nie zbagatelizujesz, będziesz bogatszy o nową i istotną cząstkę swego człowieczeństwa. Wydarzenie to implikuje prawdę o sobie, a prawdę o sobie ciężko wziąć na swoje ramiona. Dlaczego? Dlatego, ze w swoim człowieczeństwie masz wpisany obraz doskonałości, i każda konfrontacja „w sobie” odsłania to, ze nie jesteś doskonały, a dążenie do doskonałości jest niczym innym, jak Twoim życiem, jak Twoim sensem (mam tu na myśli osoby, które nie są zdeterminowane przypadłościami ograniczającymi ich działanie w obszarze wolności i możności, jak też osoby, które nie ze swojej winy mają przypadłości ograniczające).
__
~ Serce i umysł rzadko kłamią jednocześnie ~ [ Jonathan Carroll ]
▪▫▪
Czy mam prawo mówić o sensie? Nie wiem ? Ale wiem, ze nic tak istotę ludzką nie uczy, jak wydarzenia i wyznania innych ludzi, pod tym wszakże warunkiem, ze są szczere na tyle, na ile nie przekraczają progu intymności. Powiem coś o sobie, być może przez to, co wyznam, problem sensu stanie się Tobie bliższy. Jestem świadomy swojego subiektywizmu, ale i on jest nieuchronny.
Mając 45 lat doznałem coś, czego nie potrafię do końca ogarnąć i pojąć, a to „coś” nadaje treść mojemu życiu i, wydaje mi się, ze poprzez to wydarzenie mogę tylko syntetycznie powiedzieć: „Warto żyć”. To wcale nie jest łatwe, i to nie jest mało.
Był dzień i był ranek. Byłem chory. W klinice, pełen strachu i bezsilności wobec siebie i losu, stojąc w łazience przed lustrem i widząc odbicie swego oblicza, poczułem egzystencjalnie tak mocno, tak bardzo mocno, ze PRZEMIJAM. Czułem to przemijanie mojej historii w sobie z całym smutnym realizmem, który dotyka człowieka w sposób szczególny w ciężkiej chorobie, lecz tak się nie dzieje tylko w chorobie. To taki - sui generis (swojego rodzaju) - „czarny i twardy egzystencjalizm”. Wtedy powiedziałem ‘pod nosem’: "Boże, ja przemijam ! Ja tak nie myślę, lecz ja tak czuję ... , doznaję tego! To zaś wykracza poza myśli moje i uczucia moje…, czy to przemijanie ?" Po chwili wyciszenia, zadałem sobie pytanie znów, zwyczajnie i bezradnie: „Po co i dla kogo istnieję, jaki to ma sens, i jaki jest mój sens …?” Człowiek zwykle nie pyta tak głęboko o swój sens. A kiedy zaczyna pytać? Z sensem jest podobnie jak ze zdrowiem: czym jest i jak jest ważne zdrowie odkrywamy dopiero wtedy, gdyśmy je stracili. O całą „metafizykę” sensu zacząłem pytać dopiero wtedy, gdy go straciłem!
W lustrze, po niedługim czasie, zobaczyłem coś jeszcze więcej. To lustro stało się dla mnie zwierciadłem. Lustro ukazuje nam tylko pierwszy plan obrazu, który widzimy lub który chcemy widzieć, zaś zwierciadło pokazuje głębię tego obrazu, można metaforycznie powiedzieć, ze pokazuje przeszłość, historię tego, co nie powraca. Zobaczyłem w jednym momencie swoją teraźniejszość i przeszłość. Dopiero teraz docierają do mnie słowa Pawła z Tarsu: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany” [Kor 13,12].
Pomimo mojej kruchości i niedoskonałości istnienia, pomimo mojej wyobraźni wiary i całego intelektualnego zaplecza to był w tym momencie straszny egzystencjalny szok mego istnienia. Było to gorzkie uczucie, to było przerażające. Choroba często ukazuje człowiekowi ważną informację: „Kim jest człowiek?”. Ta informacja wcale nie jest przytłaczająca ani determinująca ludzkie istnienie. To informacja mobilizująca człowieka do tego, ze „warto żyć”, warto poszukiwać, warto uchwycić swój sens. Wtedy także boleśnie odczułem smutną prawdę o sobie, ze przez wszystkie lata bałem się tego momentu, sądząc, ze nigdy się nie wydarzy. W jakimś sensie zaklinałem los, mając nadzieję, ze to mnie ominie, choć dobrze obserwowałem rzeczywistość, i byłem świadomy tego, ze chylę się ku Nieznanej granicy, jak wszystko, co istnieje. Ale tak mnie sprytnie wyręczał intelekt, ze nie martwiłem się tym aż tak bardzo, zaś świat uczuć i duchowości mojej jeszcze tego nie doświadczył. Aż tego dnia stało się. No i dobrze.
Pomyślałem wtedy i o tym, ze człowiekowi lżej byłoby ‘swój sens życia’ oddać do realizacji komuś innemu, i mieć święty spokój. Jednak to nie jest dobre wyjście! Trzeba wziąć swój sens życia w swoje ręce! To wymaga wysiłku rozumu, ducha, ciała, wiary, ale poprzez ten trud, który nas rozwija i uszlachetnia, dotrzemy do pytania życia: „Co jest celem człowieczego sensu?” Jeśli człowiek, który stoi w prawdzie o sobie dotrze do tego pytania, odpowiedź zawsze otrzyma. Odpowiedź ta jest niezwykła. W tej odpowiedzi tkwi całe piękno relacji człowieczej do świata.
___
~ Mów szeptem, jeśli mówisz o sensie ~ [ m. b. d.]
▪▫▪
Jesteś trochę zmęczony różnymi teoriami i radami w relacji do sensu życia. I chociaż ~sens życia~ jest jednym z podstawowych zagadnień różnych systemów filozoficznych i religijnych, jak również jest pojęciem odwołującym się do transcendentnego widzenia świata jako drogi, pragnę Ci wyznać, ze sens życia nie zawiera się tylko w zbiorowości ludzkiej historii, mądrości… . Nie ma co się skupiać na „sensie zbiorowości”, chodzi zawsze o życie i sens jednostki. „Sens zbiorowości” podlega często ostrej krytyce, szczególnie w środowisku filozofów analitycznych. Józef Maria Bocheński tak wspomina: «…mamy do czynienia ze sprawą o tyle prywatną, ze zbiorowość (to jest inni ludzie) są wobec niej bezsilni. Naturalnie, ze utrata sensu życia może być w pewnych warunkach skutkiem pewnych układów społecznych, ale bezpośredniego wpływu na ten sens inni ludzie, a więc i zbiorowość, nie mają. Mamy do czynienia ze sprawą prywatną. Wydaje mi się, ze należy na to położyć nacisk, bo żyjemy w okresie rozpasanej propagandy “społecznej”. Jesteśmy wszyscy tak strasznie uspołecznieni, ze nawet istnienia spraw prywatnych nie dostrzegamy. A tymczasem właśnie najważniejsze sprawy człowieka są czysto prywatne; tak, obok sensu życia, cierpienie, miłość, śmierć i tym podobne ».
Jednakże rozmyślając na temat ~sensu~ zdajesz sobie sprawę, jak jest to ważny ‘moment’ Twojej historii, i ten ‘moment’ krąży i będzie krążyć jak krew w Twoim organizmie - nieustannie. Używam w relacji do Ciebie słowa ‘moment’ celowo i z zamierzeniem, gdyż to pytanie: „jaki jest sens życia?” jest ciągłym wyzwaniem i dopóki żyjesz w kontakcie z sobą i rzeczywistością, dopóty nieustannie pojawiać się będzie ten 'moment' w konkretnym i indywidualnym Twoim życiu, z każdą Twoją myślą, uczuciem, doznaniem. Tak już jest, i Ty to czujesz, wiesz i doznajesz, ze dzięki temu istniejesz. Nikt za Ciebie tego nie odczuje.
Sensu życia nie możesz też zamknąć w klamrę definicji, reguł, nurtów myśli ludzkiej, ideologii… Zwróć także uwagę na to, ze sensu życia nie można zamknąć tylko w sobie. Paul Sartre (Jean-Paul Charles Aymard Sartre), ateista, powiedział kiedyś, ze chrześcijaninowi łatwiej jest znosić trudności codziennego życia, bo zawsze ma punkt odniesienia w postaci Boga, do którego może zwrócić się o pomoc. Sensu życia nie możesz redukować do porządkowania i podporządkowania sobie świata (materialnego) wokół siebie, ale zgłębianie sensu życia polega na porządkowaniu swojego świata osoby i duchowości.
_
[Coś fenomenologicznie: To, ze „nie paplam” o Bogu na „lewo i prawo”, nie oznacza, ze o Nim nie myślę. Nie pisałbym tak, gdybym nie był w Nim. Bóg za mnie sensu życia nie wymyśli (chociaż mógłby), gdyż szanuje moją wolność. Razem, On i ja współtworzymy moją historię].
_
Być może, ze czekasz na to, ze zacznę „sypać” co jest sensem życia, a co nim nie jest, aż zabraknie papieru na świecie, żeby to wydrukować. Tego nie potrafię, bo sens życia jest czymś prywatnym. Powtórzę to, o czym już wspomniałem: Sensem życia jest to, ze warto żyć. A wszystko to, co wydarzy się później, będzie afirmacją i przedłużeniem słów: „WARTO ŻYĆ”.
Sens życia, który proponuje nieustannie światu Jezus z Nazaretu zawiera się w prawdzie o celu ludzkiego życia, którym jest Wieczność i Niepojętość Tajemnicy. Ty, Twoje życie i Twój sens jest rzeczywistością otwartą, zaś jeśli pozwolisz, napiszę Tobie za jakiś czas o Chrystusie jako Sensie Otwartym.
_ __ ___ ____ _____ ______ ____________ _______________ ...cum Deo !
|